Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie
Rok 1974 obfitował w tragiczne wydarzenia. W Polsce podwyższono ceny alkoholu, Cugowski i Lipko założyli Budkę Suflera, zakończono produkcję autobusu San H100. W Stanach Zjednoczonych John Lennon zobaczył UFO.
W RPA urodziły się sześcioraczki, w Wielkiej Brytanii – James Blunt, a Polsce – Grzegorz Napieralski i Andrzej Pilipiuk. To wszystko to jednak nic w porównaniu z tym, co zdarzyło się zimą 1974 roku w Yorkshire.
Głównym bohaterem „1974” Davida Peace’a jest Edward Dunford, korespondent działu kryminalnego Yorkshire Post – młody, gwałtowny dziennikarz, obdarzony niezwykłą wprost opornością w nabywaniu umiejętności społecznych i uwalniający z siebie raz na jakiś czas (lub częściej) pokłady nieuleczalnego i bardzo ludzkiego skurwysyństwa.
Yorkshire jest tu małym, utopionym w apokaliptycznej aurze, piekiełkiem, w którym roi się od powiązanych ze sobą siecią skomplikowanych zależności morderstw, szantaży i układów, w którym małe dziewczynki kończą w rowie, martwe z przyszytymi do pleców łabędzimi skrzydłami i różą w pochwie, a policjant i bandyta to jedno i to samo.
David Peace poprowadzi cię za rękę przez zły świat, w którym powietrze gęste jest od beznadziei, bezradności, obojętności i rozpaczy, wydychanych przez żyjących w nim złych ludzi.
Nie zabieraj więc „1974” na wakacje (chyba że lubisz siedzieć na kaktusie). Są książki, którym będzie bardziej do twarzy z zapachem smażonych ryb, kiełbasy z grilla i olejku do opalania. „1974” to świetnie napisana i skonstruowana powieść. Skrzywdzi cię, ale i tak od niej nie odejdziesz.
Acha. No i na „1974” się nie kończy. „1974” to pierwsza część serii „Red-Riding Quartet”, na którą składają się także powieści „1977”, „1980” i „1983”. Na ich podstawie zrealizowano w Wielkiej Brytanii trzyczęściową telewizyjną adaptację, funkcjonującą w Polszy, jako, zgrabnie przetłumaczone, „Wilcze prawo”. Rzecz dla każdego, kto nie roni łez wzruszenia nad heroiczną mężowskością i ojcowskością Komisarza Wintera i egzystencjalnymi rozterkami Dr. House’a.
W „1974” nie znajdziesz cynicznych brutali, skrywających pod maską zmęczonego życiem fizys naturę prawdziwie wrażliwą i głęboką. Nie znajdziesz pięknych kobiet i sprawiedliwych bohaterów. Będą tylko szarość, deszcz i błoto.
Dodaj komentarz