3
lis

13 wojen i jedna – Krzysztof Miller

Gatunek: Inne

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (No Ratings Yet)
Loading...

13 wojen i jedna - Krzysztof MillerOstatnimi czasy na polskim rynku wydawniczym pojawiło się co najmniej kilka pozycji opisujących przeżycia prasowych korespondentów wojennych. Jednak niemal zawsze mamy do czynienia z reporterami właśnie, z ludźmi którzy z pisania żyją, a co za tym idzie sprawnie posługują się ultra-poprawną polszczyzną. Nie jest o żaden zarzut, ale pozycja „13 wojen i jedna” Krzysztofa Millera jest z tego swoistego „pudru” odarta, przez co wydaje się dużo bardziej autentyczna.

No, ale po kolei. Krzysztof Miller jest fotografem, który na swoim „koncie” ma zdjęcia z konfliktów zbrojnych m. in. w Afganistanie, Czeczenii, Gruzji, a także rewolucji w Czechosłowacji czy Rumunii. Zawsze na pierwszej linii ognia, niemal na froncie, mając zamiast karabinu aparat i wprawne oko. I żadnych złudzeń. Mamy co prawda odrobinę przemyśleń na temat etycznych aspektów tego typu pracy i okrucieństwa, które autor spotykał na swojej drodze. Nie jest to jednak główny temat książki i chwała Bogu za to, bo kolejnych płaczliwych wynurzeń o głodnych dzieciach w zawierusze wojennej, od osób które z tej zawieruchy żyją (czyli reporterów) bym nie zniósł.

Zamiast tego dostajemy odarty niemal z emocji, niemal w żołnierskich słowach nakreślony obraz prawdziwej codzienności fotografa wojennego. Jest trochę cynicznie, trochę grubiańsko (sporo przekleństw, ale uzasadnionych i pasujących do formy opowieści wojennych), ale przez to autentycznie. Nikt mi nie wmówi, że w sytuacji zagrożenia życia, pod ostrzałem, ktoś sili się na poetyckie porównania. I tak też jest w tej książce. W paru miejscach brakuje rozwinięcia niektórych historii, aż prosi się o poświęcenie im kolejnego akapitu. Także coś na kształt posłowia, czyli opis trudności z napisaniem książki jest dodatkiem zbędnym, w istocie mało „dodającym”.

„13 wojen i jedna” to mocna, prawdziwa książka. Gdybym miał posłużyć się językiem kinematografii mamy do czynienia z „męskim kinem” w formie literackiej. Polecam tym, którzy chcą poznać prawdę o zawodzie fotografa wojennego i nie boją się jej usłyszeć w adekwatnym do tego języku.

Tagi:

Dodaj komentarz

Imię (*)
Adres strony
Treść komentarza